Dom Dziennikarza, siedziba SDP, ul. Foksal 3/5, Warszawa
Wernisaż w środę 26 marca 2014 o godz. 19:00, ekspozycja do połowy maja 2014
Autorzy zdjęć: Jakub Szymczuk, Krystian Maj, Tomasz Adamowicz, Grażyna Myślińska, Sławomir Olzacki, Witalij Tereszczenko.
Komisarze wystawy: Czarek Sokołowski, Jerzy Gumowski, Donat Brykczyński
Wystawa dokumentuje tragiczne wydarzenia, które rozegrały się w stolicy Ukrainy w styczniu i lutym 2014 roku. Informacje o autorach:
Jakub Szymczuk - rocznik ’85, urodzony Warszawie. Z wykształcenia grafik komputerowy, studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na wydziale sztuki mediów. Zawodowo fotografuje od 10 lat. Współpracował z Dziennikiem Polska The Times. Od 7 lat związany z Gościem Niedzielnym. Na Ukrainie był dwa razy. Pierwszy raz po zamieszkach w spokojnym okresie między 11-17 lutego - był to czas oczekiwania i niecierpliwości. Drugi raz przyleciał do Kijowa dzień po rozpoczęciu zamieszek, 19 lutego. Następny dzień spędził na barykadzie na Instytuckiej, gdzie była największa strzelanina. Dzień ten został nazwany "Czarnym Czwartkiem" i był przełomowym momentem w ukraińskiej rewolucji.
Jak mówi, nie jest fotoreporterem wojennym, choć przez 3 godziny musiał nim być.
Tomasz Adamowicz - rocznik ’87, mieszka i pracuje w Warszawie, ukończył studia na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji UW. Od 4 lat współpracuje z Forum - Polską Agencją Fotografów, od roku z Gazetą Polską Codziennie. Współautor wystawy „Warszawa-Twarze Miasta” w Green Gallery, wraz z Tadeuszem Rolke realizował projekt „Życie towarzyskie i uczuciowe 2010” zakończony wystawą, zdobywca 1 miejsca Grand Press Photo 2013 w kategorii Środowisko, nominowany w kategoriach Wydarzenia i Środowisko. Zainteresowany głównie fotografią wydarzeniową i dokumentem.
Krystian Maj - fotoreporter pracujący dla Forum - Polskiej Agencji Fotografów.
Finalista Grand Press Photo 2012.
Grażyna Myślińska - fotoreporterka Agencji Forum i dziennikarka. Jej zdjęcia publikowane są praktycznie we wszystkich polskich gazetach i czasopismach. Szczególnie interesuje się tematyką mniejszości narodowych w Europie środkowej i wschodniej. Jej reportaże o Polakach na Bukowinie i siedmiogrodzkich Sasach publikowane były w "Gościu Niedzielnym". Należy do Fotoklubu RP. Jest autorką wystaw zdjęć reporterskich oraz artystycznych fotografii roślin.
Sławomir Olzacki - dziennikarz, fotoreporter Agencji Forum, członek Fotoklubu RP. Interesuje się społecznymi problemami Europy środkowej i wschodniej. Jego reportaże o tej tematyce publikowała m. in. "Polityka". Dwukrotny laureat Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Prasowej SDP - 1986 i 1976. W roku 2012 na realizację projektu poświęconego Polakom na obrzeżach Rzeczypospolitej otrzymał stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Witalij Tereszczenko - dziennikarz, fotoreporter z Kijowa. Zajmuje się ekologia i problematyka społeczną. Na majdanie przebywał od 1 grudnia 2013 roku. Ranny podczas zamieszek na ulicy Hruszewskiego. Leczony w polskim szpitalu MSW w Warszawie. Autor zdjęć z zamieszek na Majdanie oraz z tzw. Cichego protestu, który był odzewem społeczeństwa ukraińskiego na rozporządzenie wydane przez prezydenta Janukowycza a dotyczące zakazu noszenia m. in. kasków podczas demonstracji.
Opis Tomasza Adamowicza: walki na ulicy Hrushevskoho
Do Kijowa przyjechałem w niedzielę 19 stycznia około godziny 15. Starcia na ulicy Hrushevskoho obok bramy stadionu Dynama Kijów trwały już od kilku godzin. Od strony budynków rządowych ustawione były oddziały milicji, od strony Majdany napierał tłum demonstrantów. Chcieli się oni dostać do kancelarii premiera, rozzłoszczeni zaostrzeniem prawa, które praktycznie zakazywało organizowania demonstracji i protestów. Prawie przez cały czas nie dochodziło do bezpośrednich starć pomiędzy obiema grupami. Demonstranci zbudowali barykady z milicyjnych samochodów, obrzucali kamieniami, deskami, brukiem, płytami chodnikowymi stojących po drugiej stronie funkcjonariuszy. W międzyczasie pojawił się Witalij Kliczko, który próbował uspokoić demonstrujących, jednak został przepędzony. W tym czasie cały plac dookoła stadionu został wypełniony przez ludzi. Około godziny 18 zaczął płonąć pierwszy autobus milicji, w tym czasie demonstranci kilkukrotnie starali się napadać na milicjantów. Na placu nieustannie wybuchały rzucane ze strony służb porządkowych granaty hukowe, łzawiące, błyskowe, coraz częściej przed kordon wychodzili milicjanci z bronią gładkolufową strzelając z gumowych kul do protestujących.
Wśród protestujących byli sanitariusze, którzy mieli aerozole z roztworem sody, do przemywania oczu i inhalatory z substancją łagodzącą palenie w płucach. Na dachach okolicznych budynków pojawili się snajperzy, strzelający małymi gumowymi kulkami do ludzi. Mężczyźnie obok mnie, taka kulka wbiła się w kość policzkową. Demonstranci nie pozostawali dłużni, obrzucając milicjantów racami, fajerwerkami, kamieniami, petardami. Po jakimś czasie zaczęli używać koktajli Mołotowa. Za mną i grupą dziennikarzy stał oddział milicji. Ukraińscy dziennikarze zwracali im uwagę na to, że wśród nas nie ma demonstrujących, tylko prasa. W pewnym momencie milicja zaczęła zbierać kamienie, które odbijały się od ich tarcz.
Chwilę później na ziemię osunął się operator kamery Denys Denisyuk pracujący dla stacji Telekanal CT 6, sanitariuszka rzuciła się na milicjantów krzycząc na nich, żeby przestali. W tym momencie dostałem w głowę kawałkiem płyty chodnikowej, rzuconej przez jednego z milicjantów, ewidentnie w kierunku prasy. Sanitariuszka, która stała w naszej grupie wyciągnęła mnie z tłumu i zaprowadziła do karetki. Zostałem przewieziony do szpitala, bardzo szybko lekarze zrobili mi tomografię i założyli szwy. W szpitalu panowała nerwowa atmosfera, za mną trafiło jeszcze kilka osób z podobnymi urazami, w tym kilku dziennikarzy.
Fakt, że jest zainteresowanie mediów zagranicznych sytuacją w Kijowie, wzbudzał w personelu szpitala olbrzymią sympatię. Około godziny 3-4 w nocy na placu pozostała grupa najaktywniejszych demonstrantów. Milicja, połączyła się z oddziałami jednostki specjalnej Berkut. Przy około 10 stopniowym mrozie polewali z armatki wodnej protestujących, wylali również wodę na teren pomiędzy barykadami a miejscem, w którym stali. Nad ranem na ulicę Hrushevskoho zaczęło przychodzić z powrotem coraz więcej osób, oddziały milicji odsunęły się jeszcze dalej, przed nimi znajdowała się tafla lodu. Coraz liczniej pojawiali się milicjanci z bronią na gumowe kule, wśród prasy zaczęły pojawiać się sygnały, że celują do nas. o godzinie 15 musiałem opuścić miejsce zamieszek, wracałem tego dnia samolotem do Warszawy. Cały dzień panował impas, demonstranci rzucali koktajle Mołotowa i kamienie w milicję i Berkut. Służby porządkowe odrzucały kamienie, strzelały gumowymi kulami i wylewały coraz więcej wody, która zaczęła docierać pod nogi protestujących. Praca w takich warunkach, szczególnie, kiedy staje się obiektem agresji ze strony sił porządkowych jest skrajnie trudna i niebezpieczna. Dodatkowo obszar, na którym doszło do zamieszek to plac o wielkości około 100x100 m. Znalezienie kryjówki a zarazem miejsca dogodnego do dokumentowania zajść było bardzo trudne.