Autorzy: Irena Gałuszka, Jerzy Jawczak Zdzisław Postępski, Jacek Stankiewicz, Jerzy Tomala
Galeria Fotografii Miasta Rzeszowa, ul. 3 Maja 9 [339 wystawa]
Wernisaż w poniedziałek 25 maja o godz. 18:00, ekspozycja do 17 czerwca 2015
W programie:
Prelekcja Kazimierza Długosza "Zanim chleb …,
pokaz filmów Jerzego Tomali: "Rolnicze rozmowy" 1982, "Lutcza środek" 1981, "Późna jesień" 1979,
występ Kapeli Ludowej 'Wiśniowianie" z Ośrodka Kultury w Wiśniowej
oraz poczęstunek przygotowany przez Koło Gospodyń Wiejskich z Oparówki, Gmina Wiśniowa.
Pamięć jest tylko funkcją wyobraźni
Wiesław Myśliwski
– Nie dać zawsze jest co – mówił Szymon Pietruszka, bohater powieści Kamień na kamieniu Wiesława Myśliwskiego. Chłopu, który nie wywiązał się na czas z obowiązkowych dostaw, nie odrobił szarwarku, nie wziął ślubu w urzędzie gminy, nie głosował bez skreśleń, albo wcale nie głosował – można było nie dać konia z UNRRY, węgla, siewnika albo żniwiarki. Władza ludowa mogła, gdy tylko chciała, nie dać przydziału na deski, cement, nawozy sztuczne albo traktor. O sanatorium, wczasach czy paszporcie chłop nawet nie pomyślał. Susza, grad, błotniste gościńce, kopne śniegi, stonka i perz w polu - to były problemy, z jakimi chłop szarpał się całe życie. Pory roku i pory dnia, warunki klimatyczne i geograficzne determinowały od zawsze sposób myślenia i działania mieszkańców wsi.
W polu – mówił Pietruszka – czas inny od ludzkiego. W polu wszystko musi być w swoim czasie. Przyroda rodziła w ludziach pokorę, ale i wymuszała swego rodzaju spolegliwość; chłop wiedział, że harówka przy życie, burakach, koniach, świniach, to nie tylko obowiązek, ale także przywilej i powód do dumy. Do zwierząt, które wykorzystywał odnosił się ze współczuciem i nigdy praca w chlewie nie była dla niego produkcją żywca, choćby cały ten „żywiec” musiał potem za psie pieniądze odstawić na skup.
Chłopcy na wsi przechwalali się w szkole, kto więcej w ciągu dnia zaorał, nakosił albo gnoju na pole nawywoził; o tym rozmawiali prawdziwi mężczyźni.
Sposób myślenia i działania mieszkańców wsi określały także warunki społeczno-polityczno-ekonomiczne, w których przyszło im żyć i na które oni żadnego wpływu nie mieli. Nigdy niezabliźnione rany pozostawił po sobie obowiązek pańszczyźniany, zniesiony ostatecznie po 350 latach ukazem carskim dopiero w marcu 1864 roku. W czasach PRL-u natomiast nie szlachta, ale urzędnicy albo tzw. czynniki podejmowały decyzje w imieniu i „w interesie” chłopa. Brakowało wszystkiego, co potrzebne było do produkcji rolnej i do życia. Wszystko bowiem regulowała planowa gospodarka, polegająca na „kierowaniu procesami gospodarczymi na podstawie wewnętrznie zgodnych decyzji i ustalaniu optymalnych proporcji gospodarczych w celu wszechstronnego i szybkiego rozwoju społeczno-gospodarczego. Państwo socjalistyczne, dzięki planowaniu gospodarki narodowej, opartym na wykorzystaniu działania praw ekonomicznych i osiągnięć nauki eliminowało żywiołowość procesów gospodarczych” [Encyklopedia Powszechna PWN, t.III, Warszawa 1985, s. 555].
Procesy te eliminowano – jakże by inaczej – żywiołowo. A przecież – jak mówił Pietruszka – ziemi od ziemi można tylko się nauczyć i nie z samej roboty. Tak więc chłopa zahartować miało co.
A teraz, mieszkańcu miasta, mieszkańcu wsi (niepotrzebne skreślić), popatrz na fotografie z niedawnej, choć dla wielu zamierzchłej przeszłości: stół, taborek, pług, drzwi skrzypiące, jakby ich bolało, droga na kartoflisko, kosz na kartofle, bańka na mleko, pralka „frania” i kromka chleba wsadzona za krokiew, która na przednówku niejednemu spędzała sen z powiek. I twarze przeorane głębokimi bruzdami, których nic nigdy nie wygładzi.
Jak zdjęcia opowiadają, to musiało tak być.
A serek, jak ocieknie, weź sobie…
Jerzy Pomian