Galeria mgFoto, Miejska Biblioteka Publiczna w Myślenicach, ul. Mickiewicza 17
Wernisaż we wtorek 24 stycznia o godz. 18:00, ekspozycja do 21 lutego 2023
Opiekun galerii: Stanisław Jawor
Wędrówka duszy
„W życia wędrówce, na połowie czasu / Obrawszy błędne manowców koleje / Pośród ciemnego znalazłem się lasu / O, jakże ciężko wysłowić tę knieję, / Te puszcz pustynnych zaciernione dzicze!
/ Kiedy przypomnę, dusza mi truchleje”.
Przytoczone słowa pochodzą z poematu Dantego Alighieri pt. „Boska komedia” (tłum. E. Porębowicz) – utworu będącego arcydziełem literatury europejskiej oraz niewyczerpalnym źródłem inspiracji twórczych. Przypomnijmy – dzieło to opowiada o wędrówce po zaświatach narratora, porte parole samego autora. Po Piekle i Czyśćcu artystę oprowadzają: wielki poeta starożytnego Rzymu Wergiliusz (70–19 p.n.e.; autor „Eneidy”) oraz św. Bernard z Clairvaux (1090–1153), po Raju zaś – ukochana Dantego Beatrycze. Katabaza, jakiej doświadcza piszący, kończy się odnalezieniem olśnienia, Boskiej esencji oraz Miłości, która posiada ogromną moc sprawczą.
Przywołuję utwór włoskiego mistrza nie bez przyczyny. Cykl fotografii autorstwa Lilianny Wolnik – choć noszący tytuł „Spleen”, który wskazuje na inspiracje obcym i polskim modernizmem – w swej fabularnej osnowie zawiera uniwersalny motyw peregrynacji, czyli przemierzania mniej lub bardziej znanej przestrzeni w celu odnalezienia kogoś bądź czegoś (np. własnego „ja”). Niczym narrator z utworu Dantego, współczesna artystka musi odbyć katabazę, ale w jej szczególnej odmianie. Mamy bowiem do czynienia z zejściem nie w odległe, magiczne bądź mitologiczne zaświaty, ale w mroczną rzeczywistość codzienności. Obcujemy z wejściem w świat realny, zastany, jednakże dalece odmieniony. Cykl „Spleen” powstał w warunkach, których powojenne pokolenie mieszkańców naszego globu wcześniej nie doświadczyło. W roku 2020 epidemia wirusa Covid-19 doprowadziła do serii tzw. lockdownów, czyli powszechnych ograniczeń przemieszczania się ludności. Pamiętamy tamte chwile. Staliśmy się więźniami własnych domów, aresztantami mieszkań, z których za pośrednictwem mediów masowych obserwowaliśmy nie do końca zrozumiałą, jakże straszną rzeczywistość. W tym trudnym okresie Lilianna Wolnik – doświadczona artystka wizualna – przygotowała cykl fotografii obrazujących pandemiczne realia. Cykl „Spleen – czas cienia” to niezwykle spójna opowieść o życiu odizolowanej od świata twórczyni. Zestaw zaczyna się od spojrzenia w okno, za którym lepka maź ni-to-dnia, ni-to-świtu sygnalizuje jakąś bliżej nieokreśloną teraźniejszość. Jak sama artystka powiedziała: „W tamtych dniach światło poranka codziennie przynosiło ciemność”. Następnie widz dostrzega elementy otaczającej artystkę dusznej przestrzeni. Przyczajony kot, wazon z kwiatami, lampa, cienie na ścianie, filiżanki z kawą ujęte zostały z wykorzystaniem poetyki snu, jawią się zatem nie jako namacalne przedmioty, ale jako ich fantasmagoryczne wcielenia. We własnym domu osoba fotografująca staje się zabłąkanym wędrowcem, przemierzającym tę zmienioną przestrzeń bez mapy, bez drogowskazów, na wyczucie, a nawet – na przeczucie. W tym miejscu naszych rozważań wypada przywołać znakomity tekst Aleksandra Wata (1900–1967) pt. „Wiersz ostatni” (dzieło napisane na krótko przed samobójstwem autora): „Schodzenie / schodzenie […] ciągle w dół schodzenie / a jutro stwierdzą / to tylko trzy łokcie pod ziemią”. Oto stopnie katabazy, oto fazy nieubłaganego osuwania się w czeluść. W przestrzeni Piekła rzeczywistość zakrzywia się, niczym w horyzoncie zdarzeń czarnej dziury. Po przekroczeniu tej granicy znana człowiekowi czasoprzestrzeń przestaje istnieć.
Następuje jednak zwrot akcji. Pojawia się bowiem ONA. W „Boskiej komedii” jest to Beatrycze, w cyklu „Spleen” natomiast to matka artystki. Ciepłe spojrzenie rodzicielki zdaje się mówić: „Nie wszystko stracone”. Rozpoczyna się tym samym drugi etap wędrówki – w górę, do światła! Pojawiają się: wierny pies, sylwetki domowników, wspólny stół, ulubione naczynia, promienie słońca. Bliscy ludzie i bliskie przedmioty. Dom. Mimo, że śmierć wciąż jest obecna, zdaje się pozostawać odległa, a jej makabryczne pląsy (owo modern dance macabre) stają się jedynie śladem na szkle.
Każda droga ma swój koniec. W omawianym cyklu następuje wyjście ku światłu. Oto bowiem na ujęciu wieńczącym ekspozycję pojawia się duch „jasnym rażony promieniem” – czyli sama artystka.
Widok twarzy niweczy obezwładniającą anonimowość. Widzimy oczy artystki – zwierciadła duszy osoby wyzwolonej z lęku.
Cykl Lilianny Wolnik pt. „Spleen – czas cienia” jest dziełem zdyscyplinowanym pod względem tematycznym oraz formalnym. Odznacza się uważnie skomponowaną architekturą prowadzenia narracji, a także precyzyjnie dobraną i spójną estetyką kadrów. Można w nim zauważyć odniesienia do literatury i zjawisk kulturowych poprzednich epok. Temat katabazy, czyli wędrówki po zaświatach, znamy przede wszystkim z „Boskiej komedii” Dantego (styk średniowiecza i renesansu), tymczasem pojęcie spleenu odnosi widza do dzieł artystów spod znaku fin de siècle’u i dekadentyzmu (schyłek XIX stulecia). Nade wszystko zaś omawiany zestaw fotografii stanowi intymny komentarz autorki do odosobnienia w czasach pandemicznego „zamknięcia” (to już wiek XXI). Jest przez to dziełem niezwykle aktualnym i bogatym w znaczenia.
dr Marcin Kania (mgFoto, Fotoklub RP)
Lilianna Wolnik - rocznik ’61, urodzona w Krakowie, mieszka w Zabierzowie. Jest absolwentką Uniwersytetu Pedagogicznego na wydziale Wychowanie Plastyczne. Umiejętności szlifowała na licznych warsztatach i plenerach fotograficznych. Dominującą tematyką jej zdjęć są ludzie i rzeczywistość w której żyją, ich emocje, codzienność, przemijanie i jego wpływ na otoczenie. Interesuje ją szeroko pojęta fotografia społeczna. Podróże na Daleki Wschód zaowocowały pracami o egzotycznej tematyce z uwzględnieniem nie tylko portretów mieszkańców, ale również architektury i krajobrazu. Pewien rozdział w swojej twórczości poświęciła Chasydom, fotografując ich w Umaniu, Leżajsku i na krakowskim Kazimierzu. Seria zdjęć poświęconych tej tematyce została zaprezentowana na wystawie, podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie w 2011 roku. Fascynuje ją Śląsk, jego znikający klimat. Swoje poszukiwania zaprezentowała na kilkunastu wystawach zbiorowych oraz na indywidualnej wystawie „Śląskie ścieżki” w 2020 roku w Gliwicach. W 2020 roku miała także indywidualną wystawę „Paris, Paris” w Dobczycach. W ramach działalności w fotograficznym Stowarzyszeniu Przeciw Nicości oraz grupie fotograficznej Pictorial Team, zajmowała się także fotografią w konwencji modern piktorializmu. Brała udział w wielu wystawach zbiorowych w Polsce i za granicą. W 2014 roku wystawiała swoje zdjęcia na Festiwalu Fotografii Paris Photo w Paryżu, a fotografie z Kambodży prezentowała na indywidualnej wystawie w Krakowie. W 2017 roku w ramach Kraków Photo Fringe miała indywidualną wystawę ”Widzenie” w Galerii w Myślenicach. Jest członkiem Myślenickiej Grupy Fotograficznej mgFoto, członkiem Fotoklubu RP oraz od blisko roku należy do Związku Polskich Artystów Fotografików w Okręgu Krakowskim.
Fotografia daje mi możliwość mówienia o swoich emocjach i uczuciach, z zachowaniem jednak pewnej tajemnicy i niedopowiedzenia. Cykl fotografii „Splin - czas ciszy” powstał w okresie pierwszej fali pandemii. To zapis czasu izolacji, smutku, strachu, moich obaw i nadziei. Nie jest to realistyczny reportaż, tylko subiektywne odzwierciedlenie stanu ducha. Zaczynajac od ciemności i przebijającego się z trudem światła, cieni, wyłania się codzienna rutyna, przedmioty, zwierzęta, osoby. Pojawia się światło, kolor, nadzieja. Wychodzimy z cienia. Powoli wracamy do życia. To mój pierwszy tak osobisty cykl.
Zdjęcia robiłam z potrzeby chwili, uwieczniając codzienność tamtych dni. Z perspektywy czasu widzę, że był to dla mnie rodzaj terapii, reakcja na zamknięcie, wszechogarniającą beznadzieję. To był mój sposób radzenia sobie z tą trudną sytuacją. Cykl jest intymnym zapisem dni pandemii. Misa zasnuta pajęczyną, w której świeci zachodzące słońce. Pusty stół, puste krzesło. Te zdjęcia pamiętają i przywołują kolor, zapach, dźwięk, obecność i nieobecność. Dla mnie ten cykl jest właśnie taki. Przywołuje tamten czas i tamte emocje.
Lilianna Wolnik