Mieczysław Wielomski (1948-2018) Nie ma pamięci o tych, którzy żyli
Miejska Biblioteka Publiczna, ul. Mickiewicza 17, Myślenice
Organizator: Myślenicka Grupa Fotograficzna mgFoto, Opiekun galerii: Stanisław Jawor
Wernisaż we wtorek 17 marca o godz. 17:00, ekspozycja do 21 kwietnia 2023
Tym razem w bibliotece prezentowane będą prace zmarłego 5 lat temu Mieczysława Wielomskiego.
Orędowniczką twórczości Mieczysława Wielomskiego i jednocześnie trybunem na wernisażu jest Lucyna Romańska.
Twórczość Mieczysława Wielomskiego jest niewątpliwie fenomenem ideowo-artystycznym zasługującym na szczególną uwagę, a prezentowana wystawa Nie ma pamięci, o tych którzy żyli znakomicie podsumowuje jego przemyślenia zarówno na temat egzystencji ludzkiej jak i fotografii reprezentującej jedną ze sztuk pięknych. W ostatnich kilkunastu latach swojej twórczej pracy często inspirował się dziełami malarskimi i literackimi – Na krawędzi rzeczywistości (Bruno Schultz), Cisza, tylko w oddali (Adam Asnyk), Tajemnica i melancholia ulicy (Giorgio de Chirico). Tytuły dające do myślenia, stanowiące bezcenny drogowskaz, którą ścieżką interpretacji należy podążyć. Tak też się rzecz ma w przypadku tego cyklu; artysta sięgnął po biblijny tekst Księgi Koheleta i od razu powiało smutkiem, pesymizmem a nawet beznadzieją. Na prawach cytatu zostały wkomponowane w fotografie fragmenty malarstwa. W tego rodzaju ekspresji artystycznej nakładają się dwa znaczenia; to pierwotne oraz to wyłaniające się po zdarzeniu z nowym kontekstem. Mamy więc trzy jedwabne nici: mędrca biblijnego, dziewiętnastowieczne malarstwo oraz fotografie.
Mieczysław Wielomski zachwycał się światem dziewiętnastowiecznej kultury mieszczańskiej.
Wtedy, jak twierdził, tworzyli znakomici artyści, kobiety były piękne, natomiast o kanonach w sztuce nie decydowały miernoty. Ta fascynacja dotyczyła także fotografii piktorialnej, która przeżywała swój rozkwit na przełomie wieków dziewiętnastego i dwudziestego, a tekst Roberta Demachy O zwykłej odbitce dawał Wielomskiemu klarowną definicję fotografii artystycznej. Jego zainteresowania sięgały surrealizmu i taką jakość estetyczną osiągnął, łącząc swoją fotografię z dziełami dawnych mistrzów. W odwiedzanych przez siebie setkach klatek schodowych i zapyziałych podwórkach widział także swoiste piękno. Jak mawiał – „piękno odrapanych ścian”; co prawda bolesne, bo przywołujące dawną świetność tych miejsc. Zaludniał swoje zdjęcia postaciami, które niczym duchy przeszłości krążyły po dawnych domostwach przygnębione ich ruiną. Z jednej z fotografii spoglądają na widza dwie dziewczynki, przejmująco samotne, jakby pytające z wyrzutem, co zrobiliśmy z ich światem. Czy można obojętnie patrzeć na zrujnowaną klatkę schodową i dziecko porzucone niczym porcelanowa laleczka w zapyziałym lamusie? Jednak większość figur to odwrócone lub zatopione w swoich myślach postacie kobiet i mężczyzn – wydają się nie zdawać sprawy, że ich świat przeminął, lecz tylko chwila dzieli ich od odkrycia smutnej prawdy. Uwielbiał w tej roli obsadzać cichych bohaterów z obrazów duńskiego malarza Vilhelma Hammershøi. Ten czytający, wbity w kąt pokoju, chłopak, nie wie jeszcze, że gdy zamknie książkę, nie pozna miejsca, w którym zaczynał swoją lekturę. Czy chcemy wyrwać go z letargu, aby szybciej uświadomił sobie katastrofę? Jednak nie tylko o zwyczajny upływ czasu tutaj chodzi, o naturalne przemijanie, w którym niszczeją domy, ulice i miasta. Tak artysta uświadamia odbiorcy unicestwienie wartości estetycznych i etycznych obowiązujących jeszcze sto lat temu i zadaje pytanie o klasyczne piękno. Mieczysław Wielomski podzielał pogląd na sztukę krytyka amerykańskiego Donalda Kuspita wskazującego na tendencje pozwalające nazwać sztuką cokolwiek i ignorujące warsztat artysty. Często odwoływał się do słów Emila Zoli, że „dzieło sztuki jest odbiciem świata oglądanym przez temperament twórcy” i tego samego wymagał od fotografii, aby mogła aspirować do elitarnego grona Muz.
Chociaż nie należy ignorować najbardziej elementarnego wymiaru ludzkiego, który wybrzmiewa mocno
w tytule – zapomnienie na poziomie indywidualnych postaw czy przypadłości ludzkich, to jednak główną refleksją tego cyklu jest amnezja dotycząca wartości estetycznych. Te natomiast symbolizować powinny idee etyczne. Tymczasem przeminęła wiara w transcendencję i tym samym uniwersalne przesłania – fundament ludzkiego ducha, ugrzęzły w nijakiej codzienności. Nie ma pamięci o tych, którzy żyli,
to w żadnym wypadku nie jest fotograficzny protest-song. Artysta nie kontestuje rzeczywistości,
a raczej konstatuje dla niego przygnebiające fakty. Taki bolesny skurcz serca.
Lucyna Romańska
Mieczysław Wielomski, (1948 - 2018)
Wybitny polski artysta-fotografik, członek Związku Polskich Artystów Fotografików i Fotoklubu Rzeczpospolitej, twórca kilku formacji fotograficznych takich jak Kron, Hard, Ladskapiści, Pictorial Team i Stowarzyszenie Fotograficzne „Przeciw Nicości”, które teraz nosi jego imię. Spośród otrzymanych ponad setki nagród w konkursach krajowych i zagranicznych najwyżej cenił Sinar Photography Award, nagrodę Ministra Kultury RP, nagrodę Królewskiego Towarzystwa Fotograficznego, medal im. Jana Bułhaka. Niespełna rok przed śmiercią otrzymał medal Fotoklubu RP „Za Zasługi dla Fotografii Polskiej”.
Całe życie prywatne i artystyczne związany był ze Śląskiem; urodził się 1 stycznia 1948 w Wałbrzychu,
w dzieciństwie i w młodości mieszkał w Bytomiu, następnie w Tychach, a ostatnie czterdzieści lat w Czechowicach-Dziedzicach. Chciał studiować malarstwo, ale jak twierdził, zabrakło mu determinacji, natomiast architektura okazała się wielkim rozczarowaniem. Tam jednak zetknął się z Zofią Rydet, wybitną polską dokumentalistką, która prowadziła zajęcia dla studentów. To spotkanie sprawiło, że fotografia stała się na pół wieku jego artystyczną miłością, sposobem na życie, które w połowie spędził w drodze na niezliczonych plenerach. Nie był jednak samotnikiem i najchętniej fotografował w towarzystwie, dzieląc się wiedzą i pomysłami na kolejne wystawy. Prowadził także galerię fotografii „Weranda” w Goczałkowicach-Zdroju. W roku 2016 z jego inicjatywy odbył się I Ogólnopolski Festiwal Fotografii Ojczystej, który przypomniał w nowej, współczesnej odsłonie tę ideę wprowadzoną do polskiej kultury przez Jana Bułhaka w okresie międzywojennym.
Kochał i znał Pieniny i Tatry po obu stronach granicy, ale z biegiem czasu porzucił tę miłość dla krajobrazu nizin, które doczekały się szczególnego miejsca w jego fotograficznym sercu. Najpiękniejsze plenery znalazł w okolicach Goczałkowic i Pszczyny. Często można go było spotkać wędrującego z aparatem polami Doliny Górnej Wisły, między goczałkowickimi stawami i w pszczyńskim parku. Wszystkie plenery – zarówno te w odległych zakątkach Polski, jak i kilkugodzinne kończył rytualną wizytą w kawiarni, o czym doskonale wiedzieli jego bliżsi i dalsi znajomi.
Zaczynał swoją twórczą drogę od dokumentu, ale przez ostatnie kilkanaście lat życia fascynowały go kreacyjne możliwości fotografii cyfrowej. Stąd całkiem nieprosta droga do modern piktorializmu, kierunku będącego po części jego dzieckiem, który uważał za synonim fotografii artystycznej poruszającej aspekt społeczny. Jego podejście do fotografii, w szczególności do cyfrowej ingerencji w kadr, było przez wielu uważane za kontrowersyjne, ale Artysta nie dbał o te opinie i nie rezygnował z ciągłych poszukiwań autorskich środków wyrazu. Jednak nawet ci, którzy nie podzielali jego artystycznych zapatrywań, nie zaprzeczą, że kochał fotografię. Zmarł w pełni sił twórczych 4 marca 2018 roku.
Lucyna Romańska, maj 2019