Galeria Katowice, Związek Polskich Artystów Fotografików Okręg Śląski, ul. Dąbrowskiego 2
Wernisaż w środę 6 marca o godz. 18:30, ekspozycja do 29 marca 2024
Wprowadzenie do wystawy: dr Krzysztof Jurecki oraz dr Andrzej Saj
Patronat medialny: Kwartalnik Fotografia, Pismo artystyczne Format
Andrzej Jerzy Lech od lat 80. XX wieku jest bardzo ważnym fotografem polskim, mieszkającym w USA, który poszukuje swej tożsamości artystycznej niezależnie od miejsca, w którym przebywa.
Jest to koncepcja opierająca się na tradycji fotografii: XIX-wiecznej, polskiej, czechosłowackiej i amerykańskiego klasycznego modernizmu.
Głównym cyklem w bogatej twórczości Andrzeja Jerzego Lecha z XXI wieku okazał się Dziennik podróżny rozpoczęty jeszcze w latach 90. XX wieku. Artysta zakłada, że jest romantycznym wędrowcem-fotografem, pamiętającym dziewiętnastowieczną tradycję. Utrwala wszystkie miejsca, w których się pojawia, ale pod warunkiem, że są wyjątkowe czy intrygujące i pasują do jego świata wyobraźni.
Jednocześnie tworzy swój ulotny ślad egzystencji, który wpisał się już w szersze zjawiska „fotografii elementarnej” i Szkoły Jeleniogórskiej.
Dlaczego Andrzej Jerzy Lech pragnie powrócić do fotografii rzemieślniczej? Jest to bardzo ważne pytanie. Wynika z przekonania, że w XIX wieku powstały najważniejsze osiągnięcia, zastąpione następnie w latach 20. XX wieku przez fotografię małoobrazkową (Leica), która stworzyła zupełnie inne perspektywy dla fotografii otwierając ją na życie ulicy wraz z jej dynamizmem. Andrzeja Jerzego Lecha interesują „puste” przestrzenie. Jest w tych zdjęciach ślad Atgetowski, gdyż zwraca uwagę na miejsca opuszczone i zapomniane. Ale jest on od swego wielkiego francuskiego poprzednika bardziej malarski, czy nawet specyficznie piktorialny. Nadaje swym poszczególnym odbitkom unikatowy charakter poprzez ich tonowanie i barwienie w herbacie. Jest to ucieczka od zgiełku fotografii cyfrowej i wszędobylskiego reportażu prasowego.
W 2001 roku zorganizowano wystawę prac Andrzeja Jerzego Lecha, której kuratorem także za granicą, był Eryk (właściwie Ireneusz) Zjeżdżałka, bardzo zdolny fotograf, podążający za fascynującą go twórczością dwóch artystów: Andrzeja Jerzego Lecha i Bogdana Konopki, ale z wyraźnym własnym programem teoretycznym. Kulminacja tego projektu miała miejsce w poznańskiej Galerii 2πr, którą krótko kierował Eryk i gdzie odbyła się kolejna ekspozycja Dziennika podróżnego Lecha.
Artysta w omawianym cyklu pokazał nam miejsca codziennie, lecz jednocześnie zamienił je w obiekty oniryczne, nierzeczywiste, przy realistycznej ale nieoczywistej formie, która czasami posiada aspekt piktorialny. Czyni to za sprawą swego stylu wywodzącego się z lat 80., polegającego na wykorzystaniu pełnego kadru i na swoistej estetyce, choć w tym cyklu artysta po raz pierwszy wykonał prace w dużym formacie, jakie wykonywali już w drugiej połowie lat 90. Wojciech Zawadzki i Ewa Andrzejewska, działający w odmiennych estetykach. Zawadzki już od początku lat 80. pozostawał w bliskich relacjach towarzyskich i fotograficznych z Lechem.
Formalna zmiana nastąpiła, gdy artysta zaczął stosować nowy panoramiczny format swych prac, dający początek nowej estetyce.
Panoramiczny dziennik podróżny miał być zaprezentowany w 2010 roku, ale do wystawy w galerii Pustej w Katowicach nie doszło. Chyba po raz pierwszy został pokazany na wystawie monograficznej w galerii FF w 2011 roku, której kuratorami była Magda Świątczak i ja. Bardzo miło wspominam tę ekspozycję ponad stu prac w Łódzkim Domu Kultury.
Rzadko spotykany wówczas format obrazów fotograficznych 7x17 cali (ok. 18x43 cm), kopiowany był stykowo. Prace odwołują się do widzenia bardziej naturalnego niż format oparty na zasadzie tzw „złotego podziału”. Ale w formie wizualnej jest to w dalszym ciągu kontynuacja Dziennika podróżnego.
Co pokazuje nam fotograf? Pusta plaża lub „samotność” sztucznej palmy – to nostalgiczność, w której sztuczność staje się lub udaje naturalność. Modernistyczne mosty z początku XX wieku czy zniszczony kościół w Meksyku (Suban, Quintana Rao, Mexico, 2007) są innymi tematami tego cyklu. Potęguje się w nim wrażenie osamotnienia i dalszego poszukiwana poprzez wieczne wędrowanie. W ten sposób artysta powraca do koncepcji fotografii z drugiej połowy XIX wieku, która starała się znaleźć nowe czy nawet nowoczesne widzenie. W przypadku Lecha zatrzymało się ono na pojęciu „fotogenii”, a potem prowadziło do zradykalizowanego modernizmu w postaci awangardy klasycznej. Zwykłe ale jakże przejmujące krajobrazy z Włoch, Stanów Zjednoczonych i z Polski są komponentem tego cyklu. Obrazy te podejmują przynajmniej kilka wątków. Są także prace podwójne, czyli dyptyki oraz jeden tryptyk, potęgujące iluzję perspektywy, inne podejmują zaś problem tożsamości miejsc (Brooklyn i Marzenin) albo przeciwnie ich niepowtarzalności (Kinzua Bridge, Pensylwania). Niektóre widoki są w typie romantyczno-symbolicznego piękna (Cold Spring, New York,), inne odwołują się do miejsc zapomnianych, jeszcze inne mówią o syndromie śmierci (Quintana Roo, Mexico), który związany był od początku z medium fotografii i jest bardzo ważny w całej fotografii Andrzeja Jerzego Lecha. Twórczości bardzo osobistej, intrygującej i mam nadzieję inspirującej nowe rzesze adeptów fotografii.
Krzysztof Jurecki
„Literackość” fotografii A. J. Lecha (fragment)
W twórczości Andrzeja J. Lecha „nie każda fotografia” znaczy to, do czego jest odniesieniem, ale każda jest wyłącznym i niepowtarzalnym zapisem rzeczywistości oraz jej świadomościowym naddatkiem.
Bo ujęty, czyli „zamrożony” kadr, trafiony intuicyjnie w jego odniesieniu do autorskich intencji (gestu fotograficznego) oraz do otaczającego świata, tyleż więcej mówi o tym co nie zostało zapisane na kliszy niż faktycznie do tego co tam jest trwałe – czyli do owego „tego-co-było”. I właśnie tu wkracza w proces odbioru tej fotografii – literatura. Można powiedzieć więcej, że tak ujawnia się autorska, poetycka nastrojowość, subtelna melancholijność czy fascynacje medytacyjne, a więc owa wyraźnie literacka narracyjność operująca tyleż fikcją co projekcją wyobraźni – określającą, wzbogacającą i podnoszą na wyższy poziom percepcji jego fotograficzne dzieło. W pracach Lecha nic nie jest jednoznaczne i dosłowne (mimo realistycznego odbicia faktów, przestrzeni, rzeczy i ludzi), a równocześnie całość takiego foto-genicznego ujęcia odsyła do tego co dzieje się już poza zdjęciem. Co kieruje do wrażeń i wyobrażeń ich autora, danych nie wprost lecz w towarzyszącym zdjęciom opisom lub komunikatom wysyłanym do odbiorców tego zintensyfikowanego słowami obrazowania; oddaje to narracja autentyczna (listy do realnych osób, przyjaciół, krytyków itd.), ale też wypowiedzi adresowane do fikcyjnych komentatorów jego twórczości – w tym faktycznie listy słane do własnego „alter ego”.
Najbliższym tej strategii wytłumaczenia sobie własnej twórczości oraz jej tłumaczenia dla odbiorców – będą listy (do i od) Roberto Michaela — „tłumacza” wytropionego przez Lecha na kartkach opowiadania Julio Cortazara (pt. „Babie lato”). W tych listach (do siebie), ale i do nas – jego odbiorców – wyjawia się cała natura tej rozwijanej na faktycznych przeżyciach (zapisach realnych widoków i fikcyjnej identyfikacji ich miejsc powstania oraz dat), fotografii, a także wyraz emocjonalnych doznań ich autora.
W tych momentach (wyjątkowych) bycia fotografem Lech bywa także poetą; czułym rejestratorem wrażeń i znaczeń otaczającego świata i odczuć intencjonalnie wrzuconego w ten świat twórcy – który to co widzi i czego nie widzi…przeżywa w swych „bolesnych” stanach twórczości, to są te jego – jak mówi – „posepiowane prosektoria” (efekt aktu fotograficznego). On się w owym poczuciu „bolesnych doznań” znakomicie czuje i stąd impuls do budowania wizerunku świata o „posepiowanym” wyrazie (podkreśla tym zabiegiem upływ czasu i rolę pamięci). To jego autokreacyjny (stąd literackość) świat; w którym celowo zderza dokument z subiektywnym odczuciem. Wielce uzasadnionym jest więc mówienie w tym wypadku o dokumencie subiektywnym – tyleż wiarygodnym (wizualnie) co i „skażonym” naddatkiem poetyckiej wrażliwości jego autora. Ale wiemy, że poezja, że sztuka poetyckiego myślenia, nie jest czymś jednoznacznie realistycznym (odbiciem świata widzialnego), a raczej jest próbą dotarcia do jego niewidzialnego wymiaru – w fotografii służą temu zabiegi fotogenicznego odbioru (czyli emanacji) rzeczywistości; to ona się ku nam swym światłem, w „promieniowaniu” tyleż fizycznym co i duchowym wyjawia – czyli jest efektem wprojektowanych w dane zdjęcie wrażeń i intencji jej autora.
A. J. Lech zapisuje swoje wizualne wyznania czy teksty – swoje poematy – martwym „okiem” kamery ale to co zostaje zarejestrowane przemienia w „żyjące” odbicia – trwające w pamięci, dotkliwie tam „kłującej” świadomość ich autora. On wyznaje: że nienawidzi (bo boli, bo drażni) to co kocha. Ten paradoks uczuciowy realnie oddaje sens i istotę fotografii: wszak obraz fotograficzny „zabija” (unicestwia) na zawsze tę chwilę, ten decydujący moment uniesienia i „bycia” fotografem, stanu odsłonienia przez niego prawdy, która staje się (w obrazie) kłamstwem (efekt wszelkiej sztuki) – bo tej chwili i tego widzenia już nie ma, zniknęła ze świata realnego i przeniosła się do świata sztuki. Ale jest w poezji, w literaturze…w krytycznych interpretacjach.
Tyle, że Lech wie, kiedy bywa fotografem, tak jak bywa się poetą…nie zawsze i tylko w wyjątkowej „brzemiennej” chwili. Bo nie sposób utrzymać swoją uważność, swoją intencjonalną świadomość w stanie owego wzmożonego, twórczego napięcia. Być ciągle na „końcu” języka: w ramionach muz.
Andrzej Saj
Andrzej Jerzy Lech
Urodzony we Wrocławiu w 1955 roku. Od 1989 roku mieszka w Jersey City, New Jersey, USA. Studiował fotografię artystyczną w Konserwatorium Sztuki w Ostrawie, w Czechach, w pracowni Borka Sousedika. W latach 80. związany był z wrocławską z Galerią Foto-Medium-Art. W latach 1979–1987 prowadził w Opolu domową prywatną Galerię „W drodze”. W latach 80. stworzył kilka ważnych cykli fotograficznych: „60 furtek”, „Amsterdam, Warka, Kazanłyk”, „30 fotografii”, „Kalendarz szwajcarski, rok 1912” . W 2003 roku brał udział w IV Międzynarodowym Biennale Sztuki Współczesnej we Florencji. Za zestaw z „Dziennika podróżnego — Ameryka, Polska” otrzymał IV nagrodę i Medal Lorenzo de Medici. W 2005 roku otrzymał od Jersey City Landmarks Conservancy nagrodę za całokształt działalności artystycznej.
Jego prace znajdują się w zbiorach: Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie, Śląskiej Kolekcji Sztuki Współczesnej w Katowicach, Muzeum Narodowego w Gdańsku, Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu, CSW Znaki Czasu w Toruniu, Jersey City Museum, Jersey City, New Jersey, Icon Pictures Collection i kolekcji sztuki Pfizera w Nowym Jorku, w Muzeum Karkonoskim, w BWA w Jeleniej Górze oraz w kolekcjach prywatnych w kraju i za granica. Laureat konkursu na mural w Newark Liberty International Airport, New Jersey, w 2022 roku.