10.01. - 4.02.2011
Stara Galeria ZPAF
Plac Zamkowy 8, Warszawa
Wernisaż wystawy
poniedziałek 10 stycznia 2011
o godz. 18:00
Wystawa czynna
do 4 lutego 2011
poniedziałek-piątek w godz. 12-18
sobota-niedziela w godz. 14-18.
Organizator
Okręg Warszawski ZPAF
Mecenat wystawy
Olympus Polska oraz Stara Galeria ZPAF w Warszawie zapraszają na wystawę fotografii aktu, autorstwa wybitnego artysty tego gatunku Wacława Wantucha. Czterdzieści czarno-białych fotografii, prezentowanych w formie dużych wydruków to wybór z ostatnich dziesięciu lat pracy fotografa.
Wacław Wantuch, absolwent Krakowskiej ASP i członek ZPAF od 2008 roku, od wielu lat konsekwentnie realizuje w fotografii tematykę aktu kobiecego. Jest autorem kilku albumów fotograficznych publikowanych regularnie od 2000 roku. Wystawie w Starej Galerii towarzyszy prezentacja najnowszego albumu artysty, wydanego w wersji polsko-angielskiej i opatrzonego wstępem Hanny Bakuły. Album ten nie jest zwykłą kontynuacją wydanych wcześniej przez Wydawnictwo BOSZ zbiorów „Akt” i „Akt 2”.
Gośćmi wernisażu obok autora byli przedstawiciele firmy Olympus oraz Hanna Bakuła, która tak napisała we wstępie do albumu:
Oglądając zdjęcia i obrazy - nie mówiąc o rzeźbach - przedstawiające nagie kobiety, żałuję, że nie jestem mężczyzną. Dreszczyk emocji, który towarzyszy patrzeniu na piękne, kobiece ciało jest mi obcy. Widzę tylko formę i kolor. Nie ma detalu, który by mnie wprowadził w stan nerwowej ekscytacji. Skupiam się, ale chłód pozostaje. Skóra jest tylko płaszczyzną odbijającą światło. Poszczególne kształty to figury geometryczne. Biust przypomina stożki, uda - walce, pośladki - kule. Jakby się zastanowić nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Może ciekawsze są włosy, jako kolorowy, lekko nerwowy kontrast, do tej doskonałej geometrii? Twarz często bywa bardzo różna od reszty ciała modela, tak że całość wygląda jak karafka ze źle dobranym korkiem. Rafaelowska buzia zakończona jest rubensowskim zadem i zbyt mocnymi nogami. Chuda, nosata sekutnica, po zdjęciu ubrania okazuje się być ideałem Boticellego. Miękkie linie ciała, delikatne piersi, uda jak cyprysy. Powinna chodzić nago, ale tego nie wie. Dopiero artysta ma zaszczyt ją o tym poinformować i dobrze, jeżeli posłucha.
Nagość dla malarza to nic nadzwyczajnego. Modelka - czy model - jest dla twórcy pretekstem do opowiedzenia wszystkiego o sobie i troszkę o pozującym. Nie ma dla mnie różnicy miedzy piękną twarzą, pięknymi piersiami czy pupą. Cieszą mnie identycznie. Myślę, że facet ma dodatkowe, erotyczne doznania i uważam to za niesprawiedliwe. Dla mnie akt jest pretekstem. Nagle "coś" oświetla to, co będę malowała, zaczyna się wspólny lot. Ma on cechy zjawiska nadprzyrodzonego. Częściowo traci się kontakt z rzeczywistością, poczucie czasu. Ręka dokładnie wie, gdzie powinna być plama, a gdzie linia. Istnieje pozującej osoby jest coraz mniej ważne, ale szybujemy razem, uwięzieni w intymnej, ponadczasowej bańce. Nagle nie ma już nic więcej do namalowania, światło gaśnie i zabawa się kończy. Pozostaje dzieło sztuki.
Album ten poświęcony jest aktowi kobiecemu, choć bardziej by mnie cieszyła sytuacja odwrotna, ale akty męskie kojarzą się częściej ze sztuką gejowską. Może dlatego, że i malarki są - również z powodów estetycznych - bardziej zainteresowane nagą kobietą niż mężczyzną. Ze mną jest tak samo: wolę akt z biustem i bujną fryzurą niż bez.
Zabawne, że naga kobieta, jako temat dzieła, jest zupełnie naturalna. Od zarania świata był akt. Parafrazując - "na początku był akt". Biust, talia i biodra pojawiają się już w malarstwie jaskiniowym; od tego momentu towarzyszą ludziom we wszystkich epokach. Antyk, Renesans, Barok i Klasycyzm śpiewają pełnym głosem zachwyt nad najładniejszym pomysłem Stwórcy - ludzkim ciałem. Sztuka romańska, Gotyk czy pruderyjny Romantyzm z nagości rezygnują, chyba że przemycą jakąś efemeryczną nieboszczkę w przezroczystym całunie. Koniec XIX wieku produkuje aseksualne kolubryny udające antyczne piękności, z orientalną kapelą i wielbłądem w tle. Potem Secesja, czas powojowatych, pretensjonalnych, ale kusząco powykręcanych pań. Wydawałoby się, że artyści powiedzieli już wszystko. Nic z tego. Na świat mieszczańskiej sztuki spadają jak jastrzębie: impresjonizm, fowizm, konstruktywizm i inne nowe style. Ciało coraz mniej przypomina naturę. Jest deformowane, używane do formalnych sztuczek. Zanika potoczny erotyzm, pojawia się dialog między twórcą a przedmiotem składającym się z kończyn, tułowia i głowy. Kolor uzyskuje nowe prawa. Model staje się pretekstem i pozostaje nim do dzisiaj, choć klasyczny akt ciągle ekscytuje. Czasami zastępuje go artystyczna fotografia, która innym językiem opowiada tę samą historię - piękna nagiej kobiety.
Z tą młodszą kuzynką malarstwa i grafiki jest zupełnie inaczej. Intymność modela i twórcy wzbogacona jest obecnością chłodnej, sprytnej maszyny. Fotograf to kuglarz, aparat - różdżka. Tylko absolutna sprawność techniczna spowoduje, że jakaś rozebrana kobieta stanie się demonem erotyzmu, symbolem rozpaczy, poematem o ludzkim ciele. Technika jest równie ważna jak emocje. To chyba dotyczy wszystkich dyscyplin sztuki.
Akty Wacława Wantucha to rzeźby klasyczne, czarno-białe układanki pełne tłumionych emocji. Artysta, schowany za aparatem, udaje niewiniątko i prowokuje paraerotyczne pozy. Nie pozwala modelkom decydować o swoim ciele ani opowiadać własnych historyjek o jego pięknie. Wyklucza kokieterię. Jak każdy demiurg, ma swoją koncepcję. Zdjęcia są doskonałe przez nieomylne wybranie fragmentów nagiej kobiety, aby uzyskać zamierzony i od dawna przemyślany efekt. Ciało ma czasem prawo zaprezentować się w całości - na to też jest chwila czasu - ale sztuka tkwi w szczegółach: w doskonałości piersi, pośladków czy ud. Kolor nie ma znaczenia. Jest tylko forma. Tak jak w niepolichromowanej rzeźbie. Brak barw pomaga w koncentracji. Nieprawdopodobna krągłość jakby marmurowego biustu, kusząca gładkość brzucha i napięcie skóry podkreślają skupienie modela. Neutralne tło. Czysto jak w protestanckiej kuchni. Ten kalejdoskop chłodnych obserwacji to tylko pozory. Zdjęcia kipią profesjonalnie ujarzmionymi emocjami. W bursztynie albumu tkwią zaklęte owady emocji artysty i jego modelek. Sennie przechadza się ponadczasowe piękno. Zostaną nietknięte czasem, bo "ars longa, vita brevis". Proszę o tym pamiętać.
Hanna Bakuła
Akty, Wydawnictwo Bosz, 2010
Fotografie: Wacław Wantuch
Projekt graficzny: prof. Władysław Pluta
Wstęp: Hanna Bakuła
Redakcja: Tomasz Chomiszczak
Format 240 x 316 mm, zdjęć 83,
stron 176, twarda oprawa
Tekst: polsko-angielski,
ISBN: 978-83-7576-113-9